I zamykam się w sobie jak Ty, kiedy przegrywasz.
Co zrobilibyście, gdyby zostały Wam ostatnie dni swojego życia? Chcielibyście zaistnieć, poznać cały świat, a może zrobić coś, o czym od zawszę marzyliście nie mówiąc o tym innym? Byłaby to taka tajemnica, ale jak można cieszyć się z czegoś, czego nie można nikomu powiedzieć...? Zawszę moglibyście się położyć, przykryć kołdrą i czekać z ogromnym strachem na przybliżającą się śmierć. Gdybym wiedziała, że zostało mi niewiele życia na pewno nie powiedziałabym o tym nikomu. Czemu? Bo ludzie wtedy chcieliby być ze mną dla litości, bo nagle zaczęliby przypominać Sobie o mojej osobie i telefon nie przestawałby całymi dniami wibrować. Na dodatek nie chciałabym wysłuchiwać wiecznego "Jak się czujesz", bo tylko przypominałoby mi o tym, że jestem inna, naznaczona. Wolałabym, aby ludzie byli ze mną od od Siebie, a nie ze względu na chorobę. Życie-śmierć. Między tymi dwoma słowami jest bardzo cienka granica, którą bardzo łatwo przekroczyć. Nigdy nie wiadomo, którego dnia odejdzie dana osoba, nie będziemy mieli już nawet jak się z Nią pożegnać. Pozostanie Nam tylko samotność i będziemy mogli krztusić się własnymi łzami, że tak wiele Jej nie powiedzieliśmy.
Wczoraj oglądałam interesujący film "Now is good", jest to dramat opisujący życie 17-letniej Tessy która jest śmiertelnie chora na białaczkę. Warto usiąść któregoś wieczora i go Sobie załączyć.
Wesołych Świąt.